To szczera prawda: wszyscy możemy być szczęśliwi i mieć to czego chcemy! Jest tylko jeden warunek: że nie będziemy chcieli tego samego. Z nowym rokiem warto pożegnać się z  konsumpcjonizmem, w wyniku którego spędzamy życie na zarabianiu pieniędzy po to aby kupować rzeczy, których wcale nie potrzebujemy – przekonuje Natalia Witkowska, redaktor naczelna portalu RaportCSR.pl, którego wydawcą jest Fundacja im. XBW Ignacego Krasickiego.

Dzięki uprzejmości redakcji Home&Market publikujemy cały felieton.

Czas zerwać z budowaniem tożsamości za pomocą dóbr i towarów. Wyrzucić do kosza kulturę konsumpcji stymulującą do nabywania nowych przedmiotów i określania na ich podstawie swojej wartości. Niniejszym ogłaszam dekadę minimalizmu i indywidualizmu – bo to człowiek jest ważny i wokół swojej wyjątkowości powinien budować swój świat. Już nie szef w pracy, kapłan w kościele, nie zazdrość sąsiada, ale nasze osobiste szczęście powinno kierować wyborami i decyzjami. A głównym imperatywem powinna być dbałość o przyszłe pokolenia i ich prawo do planety nadającej się do życia.

Jak to może wyglądać w praktyce? Przypuśćmy, że jestem fanką motoryzacji, szybkich samochodów i jazdy dającej zastrzyk adrenaliny. Czy mam z tego rezygnować w imię ekologii? Absolutnie nie! Mam prawo do szczęścia, które daje mi szybka jazda! Ale zamiast wielkiego domu wybiorę mały, ekologiczny, zasilany zieloną energią. Mięso ograniczę do minimum, zamiast foliowych siatek wybiorę wielorazową i parę mniejszych woreczków na warzywa i pieczywo. Wszędzie tam, gdzie nie chodzi o mój samochód – wybiorę minimalizm. Mniej rzeczy to mniej pracy i więcej czasu na realizację pasji.

A jeśli to właśnie okazały dom jest tym czego pragnę? Czy muszę się go wyrzec w imię ekologii? Otóż nie – mogę i powinnam dążyć do spełnienia mojego pragnienia. Ale zamiast auta przed domem postawię rower, tudzież małe ekologiczne autko na prąd. Prąd ten wytworzą baterie fotowoltaiczne zamontowane na dachu! Zamiast drogich i transportowanych z daleka owoców tropikalnych, wybiorę lokalne z pobliskiego targu, a ubrania ograniczę do niezbędnego minimum, lub kupię u rodzimego producenta. I poza korzyściami dla środowiska zyskam czas i pieniądze na pielęgnację ukochanego domu.

Znam wielu rodziców, którzy wciąż narzekają na swój brak czasu. Pędząc najnowszymi samochodami w pogoni za kolejnym atrybutem pozornego statusu opowiadają, jak woleliby ten czas poświęcić rodzinie i dzieciom. Wciąż słyszę – Ty to masz dobrze, masz wolny zawód, możesz się spełniać w roli mamy. Z pewnym pobłażaniem patrzą na mój nienajnowszy samochód i  telefon bez modnego loga. Jednak dla mnie możliwość towarzyszenia dzieciom w ich dorastaniu jest bezcenna. A środki wolę przeznaczyć na wspólne podróże zamiast nowego samochodu, którego wytworzenie zużywa i tak ograniczone zasoby planety.

Podsumowując – zamiast we wszystkich aspektach życia dopasowywać się do mainstreamu zadbajmy tylko o te, które nas uszczęśliwiają! W pozostałych zaś ograniczmy się do minimum, w imię ekologii, ale także własnych zasobów i czasu na realizacje pasji.

Indywidualny minimalizm we wszystkim poza tym co uszczęśliwia to trend, który już możemy obserwować. Oczywiście nie wszędzie – z biurowców w centrach miast wciąż wysypują się rzesze podobnie ubranych modnych i pięknych ludzi wsiadających do błyszczących aut i pędzących na spotkania do modnych restauracji. W ciągłym pośpiechu i bez chwili wytchnienia, nie dają sobie szans na bycie sobą. Być może ich to uszczęśliwia, a być może nie zastanawiali się nad innym sposobem spędzania czasu? A może po prostu jeszcze nie zauważyli, że naprawdę są tego warci?

źródło: Home&Market