Za czasów panowania Jagiellonów i pierwszych królów elekcyjnych Polska Rzeczpospolita była regionalną potęgą. W okresie gdy państwa Europy zachodniej budowały swoje kolonialne imperia polskie ambicje ograniczały się do regionu Międzymorza. Jednak choć mało, kto o tym wie Rzeczpospolita jako suweren Kurlandii była zwierzchnikiem założonych przez nią kolonii.  Niesprzyjające okoliczności dziejowe nie pozwoliły jednak na rozwinięcie tej inicjatywy.

Jan Bolanowski

Od przeszło dekady zajmuje się dziennikarstwem ekonomicznym. Ostatnio jako redaktor prowadzący Fakt Biznes, dodatek do gazety codziennej Fakt. Absolwent Kolegium MISMaP i Instytutu Dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. W czasie wolnym biega, chodzi po wysokich górach i czyta literaturę fantasy.

Podstawową przyczyną, która w epoce wielkich odkryć geograficznych i kolonizacji utrudniała Polsce rywalizację z państwami Europy Zachodniej było położenie geograficzne. Pierwsza Rzeczpospolita, tak samo jak dzisiejsza Polska, nie miała bezpośredniego wyjścia na Ocean Atlantycki. Prężnie rozwijające się porty, takie jak Gdańsk, Królewiec czy Elbląg liczyły się właściwie tylko w handlu bałtyckim, a miejscowi kupcy nie byli zainteresowani dalekimi i ryzykownymi wyprawami.

Kolonizacja na wschód

– Rzeczpospolita nigdy nie zbudowała silnej floty – mówi dr Natalia Królikowska-Jedlińska z Wydziału Historii Uniwersytetu Warszawskiego. – Szlachta, która od czasów przywileju koszyckiego decydowała o polityce podatkowej państwa i sprawowała nadzór nad wydatkami skarbu, nie była zainteresowana kolonizacją krain zamorskich. Zamiast tego patrzyła w stronę obszarów Rusi i Zadnieprza. To przybiera na sile zwłaszcza po decyzji o włączeniu województw ruskich do Korony w 1569 roku. Tam polscy magnaci i szlachta prowadzili działalność kolonizacyjną – dodaje.

Jednak te działania kolonizacyjne nie skupiały się na budowaniu nowych rynków zbytu. I to nawet za czasów Złotego Wieku, gdy na handlu zbożem bogaciły się nadbałtyckie porty.

– Królowie polscy mieli pewien problem z rozwijaniem handlu południowo-wschodniego. Nie ma wielu źródeł na ten temat, wydaje się jednak, że Zygmunt August odrzucił propozycję kupców włoskich rozpoznania możliwości spławiania Dniestrem i Dnieprem zboża z Ukrainy w kierunku Morza Czarnego. Przeważyły kwestie bezpieczeństwa, bo otwarcie tej drogi ułatwiłoby galerom osmańskim wnikanie w głąb królestwa – wyjaśnia dr Królikowska-Jedlińska.

Polskie kolonie zamorskie

Tym kim dla Portugalii był Henryk Żeglarz, dla Pierwszej Rzeczpospolitej mógł stać się książe kurlandzki Jakub Kettler. Ten lennik polskiego króla zwrócił się do Jana Kazimierza z projektem rozwoju kolonii zamorskich. Do udziału w przedsięwzięciu obejmującemu także stworzenie kompanii handlowej zaproszono również papieża Innocentego X.

– Książe kurlandzki zaczął od stworzenia przyczółku na wyspie Tobago w archipelagu Małych Antyli. Ze względu na problemy finansowe króla Anglii Karola Stuarta udało mu się odkupić wyspę od Anglików. Na krótko Kurlandczycy osadzili swoje załogi na Tobago, zaczęli budować pierwsze umocnienia. Zgodnie z duchem epoki stwierdzili, że konieczne będzie zapewnienie kolonii siły roboczej, zainwestowali więc w kupno wyspy u ujścia rzeki Gambii w Afryce (dzisiejsza Kunta Kinteh Island), na której założyli Fort James – mówi dr Królikowska-Jedlińska.

Afrykańska kolonia miała dostarczać niewolników, którzy w Antylach uprawialiby plantacje tropikalnych roślin, takich jak tytoń czy trzcina cukrowa, które następnie z zyskiem sprzedawano by w Europie. Taki schemat trójkątnego handlu stanowił podstawę rozkwitu bogactwa kolonialnych potęg jak Portugalia, Hiszpania czy Anglia. Kurlandii się jednak nie udało.

– Moment był niezwykle niefortunny. Ten skromny projekt kolonizacyjny nie miał szans na powodzenie, bo bardzo szybko Rzeczpospolita znalazła się w dużym kryzysie politycznym. Po inwazji moskiewskiej i szwedzkiej, wśród narastających problemów wewnętrznych, ostatnią rzeczą o której mógł myśleć Jan Kazimierz było wspieranie kolonistów w Afryce czy Ameryce środkowej. Jednocześnie Anglia wychodziła z kryzysu wewnętrznego, a zdobyciem Tobago byli zainteresowani także Holendrzy i Hiszpanie. Ostatecznie tereny przeszły w ręce kupców angielskich – mówi dr Królikowska-Jedlińska.

Choć formalnie roszczenia do Tobago Kurlandia zgłaszała aż do trzeciego rozbioru Polski, to wysiłki kolonizacyjne księstwa zakończyły się fiaskiem już po kilkudziesięciu latach. Jednak dzięki ambitnym planom księcia kurlandzkiego można uznać, że Rzeczpospolita, choć nie odniosła żadnych sukcesów, przynajmniej wystartowała w wyścigu o kolonie.

Wszystkie kolonie Kurlandii, jako lennika Rzeczypospolitej, powinny móc liczyć na protekcję suwerena, można nazwać te tereny koloniami państwa polsko-litewskiego – potwierdza dr Królikowska-Jedlińska.