Wojna – to słowo zakończyło pewną epokę i zaczęło nową. Coś co dla wielu z nas wychowanych w czasach pokoju do niedawna było abstrakcją, teraz stało się rzeczywistością i wyzwaniem dla wszystkich. Dla naszego państwa, dla obywateli, dla rodzin, ale także dla polskich firm i dla ich strategii ESG.
Polska stała się państwem przyfrontowym. Stawia to ogromne wyzwania przed wszystkimi, w tym również przed polskimi firmami i ich politykami z zakresu CSR czy ESG. Z jednej strony konieczna jest pomoc humanitarna – pomoc niesiona przez organizacje w tym się specjalizujące wspierane przez ludzi dobrej woli. Skala pomocy jest ogromna – potrzebna jest żywność, leki, artykuły pierwszej potrzeby i co ważne dach nad głową. Skala pomocy ze strony naszych rodaków jest ogromna i widoczna na całym świecie.
Listy chwały i hańby
Wojna na Ukrainie stała się także ogromnym wyzwaniem dla firm, a dokładniej stała się pewnego rodzaju papierkiem lakmusowym prowadzonych przez nich działań i strategii CSR/ESG. Wielu przedsiębiorców prowadzących interesy na ternie Rosji, podjęło trudną decyzję o opuszczeniu tego olbrzymiego rynku, bo nie chciały przyczyniać się do finansowania wojny. Powstały „listy chwały” i „listy hańby” firm, które decyzji o wyjściu nie podjęły. Te ostatnie bardzo szybko znalazły się pod pręgieżem konsumentów i internautów, przez co powoli znikają z tych wykazów niektóre nazwy jak np. Decathlon (choć jak głosi oficjalny komunikat powodem nie jest bojkot klientów, tylko problem z dostawami).
Jednak atak na Ukrainę obnażył dużo więcej słabości w przestrzeganiu zasad ESG niż wynika to właśnie z „list hańby”. U samego podłoża ESG (Environmental, Social and Governance) leżą prawa człowieka, a te łamane są przez Rosjan na terenie Ukrainy. W ciągu kilku ostatnich tygodni wiele firm przypomniało sobie o ich sztandarowych programach ESG. Wiele też wciąż jeszcze działa na terytorium Rosji, mimo głoszonych haseł o odpowiedzialności społecznej. Każda z firm dokonała swoich własnych kalkulacji biznesowych – jedni zrezygnowali, bo wartości przez nich głoszone były prawdziwe, jedni pod naciskiem konsumentów lub partnerów biznesowych, inni zostali pomimo takich nacisków i pokazali, że ESG jest tylko papierkiem, który można podrzeć szybciej niż go napisać.
Jest praca dla uchodźców
I tak np. deklaracje zatrudnienia pracowników z Ukrainy złożyło już 26 instytutów Sieci Badawczej Łukasiewicz. Z kolei Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu w Kajetanach pod Warszawą, który od lat współpracuje z ośrodkami na Ukrainie, ogłosił rekrutację dla ukraińskich lekarzy i pielęgniarek. Instytut zatrudnia lekarzy specjalistów otolaryngologii oraz audiologii i foniatrii, lekarzy z tych dziedzin w trakcie specjalizacji oraz pielęgniarki.
Sieci handlowe Biedronka, Lidl, Żabka oraz POLOmarket deklarują chęć przyjęcia do pracy uchodźców z Ukrainy. Firmy oprócz zatrudnienia oferują m.in. lekcje języka polskiego, opiekę nad dziećmi oraz szybszą ścieżkę umożliwiającą podjęcie pracy. Na przykład Żabka uruchomiła specjalną platformę, która zawiera oferty pracy w firmie oraz we współpracujących z Żabką spółkach. Pracę oferują także franczyzobiorcy prowadzący ponad 8 tys. sklepów w całej Polsce.
Niedługo nie tylko najwięksi będą musieli raportować działania z zakresu ESG. Zgodnie z dyrektywami Unii Europejskiej, od 2024 r. będzie ten obowiązek spoczywał na barkach także dużych firm, a za jakiś czas także i tych średnich i małych. Tu specjalnie nie mam obaw. Po ostatnich wydarzeniach, mam wrażenie, że najwięksi powinni się czasem uczyć od tych mniejszych, którzy jeszcze może nie raportują, ale wiedzą jak postępować po ludzku – choćby oferując Ukraińcom zatrudnienie czy dach nad głową, a nie jedynie darmowe minuty czy wsparcie swoich pracowników. Zresztą na szczęście także ci najwięksi są godni naśladowania.
Damian Kuraś
wiceprezes Fundacji XBW i dyrektor Instytutu ESG
Najnowsze komentarze