To jest wojna. Jesteśmy na wojnie, chociaż nikt jej nie przewidywał, nie chciał. Przeciwnika nie widać, co utrudnia walkę. To jakby ktoś wyłączył nam radio. Nastała przeraźliwa cisza w eterze z krótkimi chwilami radości. W tym czasie słyszymy jednak same fałszywe nuty.

Tomasz Dereszyński, dziennikarz, redaktor, wydawca w Polska Press Grupa w Warszawie. Powadzi autorski talk-show wideo Muzotok pod hasłem „promujmy polską muzykę rozrywkową”.

“Riders on the storm”

Żyliśmy spokojnie. Aż przyszedł marzec 2020 r. i w pewnym sensie wszystko runęło. Jak zawsze w takich sytuacjach kultura zeszła na plan dalszy. Koronawirus i walka z nim przesłoniły nam oczy. Wprawdzie od kilku tygodni dochodzące zza Muru Chińskiego wieści mówiły, że grasujący tam tajemniczy wirus atakuje i zabija ale większość z nas wierzyła, że to tylko “chiński problem”. Jeszcze 4 marca 2020 r. (dzień w którym pierwszy Polak trafił do szpitala z koronawirusem) chodziliśmy na koncerty, nie przeczuwaliśmy jeszcze, że dosłownie za chwilę kraj stanie na długo, a kulturalnie, koncertowo wręcz zamarznie.

„The end”

To zamarznięcie, nie licząc przebłysków wolności muzycznej, trwa i trwa w najlepsze, ku przekleństwu przestrzeni, do którego mi blisko, czyli do muzyki rozrywkowej i całej jej koncertowej otoczki. Trasy koncertowe poodwoływano, premiery płyt poodwoływano, festiwale poodwoływano, dla wielu polskich muzyków życie niemal straciło sens. Ludzkość musiała szybko przejść na tryb awaryjny, zdalny, online, poniekąd nastała wieczna prowizorka. Słowo “online” w muzyce zrobiło wielką “karierę”. Jednak nie o taką karierę nam chodziło. Koncerty online stały się na chwilę na topie. Na chwilę, bo nie da się oddać atmosfery koncertu, występu, pokazu, show, poprzez kabelek internetu. Gdzie zapach sali koncertowej, zapach dymu ze sceny, ognia od muzyków, dźwięków rozmów w kuluarach czy długich rozmów w pubach o tym, która płyta zespołu The Doors jest lepsza i dlaczego?

“Strange days”

Oddajmy głos artystom-muzykom. Artysta A: “muszę pracować w Niemczech by utrzymać rodzinę”. Artysta B: “ze streamingu i sprzedaży płyt nie da się utrzymać”. Artysta C: “jeśli szybko nie wrócą koncerty, to nie będę miał muzyków, bo oni wcześniej poumierają z głodu”. Artysta Z: znikąd pomocy a państwo wspiera tylko celebrytów. Zresztą nasz alfabet nie byłby w stanie wyrazić narzekań wielu innych: gitarzystów, basistów, klawiszowców, perkusistów, akustyków, producentów, oświetleniowców, tour managerów. O pozostałych osobach, równie istotnych w życiu muzyków, nie wspomnę.

“The challenging”

Niestety jest dość wąska grupa muzyków, którzy są w stanie wyżyć bez grania koncertów, bo mają kontrakty reklamowe, bo są zapraszani przez telewizje do programów rozrywkowych, stacje komercyjne puszczają ich single, bo żyją z tantiemów, honorariów, wsparcia instytucji czy mają wielu followersów na Instagramie ze względu na znaną twarz.

“Hello, I love You”

To jak nie namalowany obraz po bitwie, raczej pobojowisko po wojnie, która niestety jeszcze się nie skończyła. Co gorsze, nie uda nam się pożegnać z wirusem na zawsze, będziemy musieli z nim żyć i się zaprzyjaźnić. Tylko jakiej muzyki słucha “pan koronawirus”, by go obłaskawić? Rapu, rocka, popu, reggae, country, bluesa? Jakie piosenki są w stanie sprawić, by złagodniał, bo przecież muzyka łagodzi obyczaje? Ja nie wiem do teraz.

“Take it as it comes”

Ci sami artyści A, B, C, Z zapytani “co im potrzeba do szczęścia”, zgodnie odpowiedzą: żadnych barier, ograniczeń czy obostrzeń, koronawirusów. Im potrzeba wsparcia fanów jak już będzie po wszystkim czyli wrócą koncerty bez ograniczeń. Na razie kupujmy płyty, słuchajmy radia, wspierajmy inicjatywy społeczne, zaglądajmy na social media, słuchajmy streamingu.

“Waiting for the Sun”

Nadszedł maj 2021 roku. Wraz ze słonecznymi dniami widać także promienie nadziei dla artystów i ich fanów, bo zaczęły wracać zapowiedzi koncertów plenerowych na czerwiec, lipiec, sierpień 2021 r. Byle tak dalej. Niech już grają do końca świata i o jeden dzień dłużej. Trzymajmy wszyscy mocno kciuki.

ps Przerywniki do felietonu zaczerpnąłem z twórczości amerykańskiego zespołu legendy – The Doors.