– Nasze problemy z Białorusią będą się tylko pogłębiać, gdyż stanowią element długofalowej polityki dawnego imperium Romanowów, którą kontynuują kolejni lokatorzy Kremla – mówi profesor Lech Królikowski, autor „Polskiego królestwa Romanowów”, znany varsavianista i samorządowiec.

Swoje dzieje Królestwa Polskiego naszkicował Pan przez przedstawienie sylwetek pięciu kolejnych carów, dziesięciu namiestników oraz trzynastu generałów-gubernatorów. Na tym tle przedstawił Pan główne wydarzenia oraz najważniejsze inwestycje, które wówczas realizowano. Dlaczego zastosował Pan ten, w dużym stopniu personalny, klucz?

Przyjęta przeze mnie „personalna” metoda przedstawiania dziejów, wynika z dwóch przyczyn. Pierwsza – w carskiej Rosji car był jedynowładcą, porównywalnym niemalże do Boga. Jego słowa były prawem. On wyznaczał swoich namiestników w Królestwie Polskim i obdarzał ich ogromnymi uprawnieniami. Od ich cech osobowych zależał – w dużej mierze – los naszych przodków. Druga – rosyjska cenzura zabraniała publikowania wszystkiego, co mogłoby nawet w najmniejszym stopniu rzucić cień na osobę cara, jego rodziny, najwyższych dostojników państwa, działalność rządu itd.

W związku z powyższym, w polskiej literaturze tamtych czasów nie ma na ten temat prawie żadnych wiadomości. Nawet Bolesław Prus unikał jak ognia tematów z tego zakresu. Ten zniekształcony obraz utrwalił się w świadomości Polaków, dlatego uważałem za konieczne przekazać trochę informacji o osobach, od których zależał nasz los. To tylko zasygnalizowanie tematu, ale mam nadzieję, że historycy znacznie go rozszerzą i pogłębią.

Czy z barwnie opisanego pocztu postaci da się wyróżnić kogoś, kogo możemy wspominać w nieco cieplejszym tonie? Komu zawdzięczamy coś pożytecznego?

W mojej ocenie, działalność wszystkich namiestników i generał-gubernatorów nakierowana była na utrzymanie w ryzach polskiego społeczeństwa. Interes „Matuszki Rossji” był ponad wszystko, z czym mógł konkurować tylko interes własny tych osób. Moim zdaniem, od tej generalnie negatywnej oceny odstaje car Aleksander I, dzięki któremu – wbrew postanowieniom III rozbioru – pojawiło się słowo „Polska”. Byt polityczny: „Królestwo Polskie”, był ułomny, ale był.

Konstytucja nadana przez Aleksandra była w tamtych czasach czymś wyjątkowym. Na nieco cieplejszą ocenę – moim zdaniem – zasługują także wielcy książęta: Konstanty Pawłowicz i Konstanty Mikołajewicz, którzy w dążeniu do uzyskania osobistej autonomii w Imperium Romanowów, sprzeciwiali się rusyfikacji i unifikacji Królestwa z Cesarstwem. Obydwaj są jednak w naszych dziejach przedstawiani jako wcielenie zła.

W swym dziele poświęca Pan uwagę prawnemu statusowi Królestwa Polskiego. Przytacza Pan m.in. opinię prof. Macieja Janowskiego, który twierdził, że Królestwo Polskie w latach 1815–1830 było odrębnym państwem. Oraz, że zdaniem wielu historyków, dopiero detronizacja Mikołaja I na początku 1831 r. kończy okres monarchii w Polsce. Czy formalnie rzecz biorąc, do pocztu królów Polski nie powinni być włączeni przynajmniej Aleksander I oraz Mikołaj I?

 

Podzielam ocenę Macieja Janowskiego. Jeżeli natomiast chodzi o sprawę skutków detronizacji Mikołaja I, to uznanie tego faktu za koniec monarchii w Polsce – moim zdaniem – wypływa z subiektywnych odczuć Polaków.

W świetle porządku polityczno-prawnego ustanowionego na kongresie w Wiedniu w 1815 r. – Królestwo Polskie, jako byt polityczny, trwało od 1815 do 1915 roku. Jeżeli w świetle prawa międzynarodowego po 1831 r. nadal istniało Królestwo, a carowie koronowani byli na królów Polski, to trudno te fakty uznać za niebyłe, chociaż niemiłe dla Polaków.

Opisując militarne znaczenie Królestwa Polskiego, porównuje je Pan do Obwodu Kaliningradzkiego jako wielkiej bazy wojskowej stanowiącej przyczółek do ewentualnej wojny na Zachodzie. Jednak badanie problematyki rosyjskiego budownictwa fortecznego w Królestwie nadal trafia na trudności z powodu hermetyczności rosyjskich archiwów. Pana zdaniem, co jest źródłem niechęci Rosji do udostępniania dokumentów dotyczących tego zagadnienia?

W carskiej Rosji, a później w ZSRR wszystko, co w jakikolwiek sposób wiązało się ze sferą wojskowości, było tajne. To wręcz obsesja. To rodzaj państwowej choroby, prowadzącej do tego, że, np. w Polsce Ludowej na planie Warszawy z 1955 r. zaznaczone są linie kolejowe prowadzące w kierunku Wisły, ale nie są zaznaczone mosty. Obawiam się, że jeszcze długo Rosjanie będą ograniczać dostęp polskich badaczy do carskiej dokumentacji związanej, m.in. z twierdzą „Warszawa”.

To także sposób Rosji na uzależnienie nas od siebie, chociażby w tym niewielkim zakresie. Ich przepastne archiwa zawierają nieprawdopodobną liczbę informacji o wszelkich dziedzinach polskiego życia od rozbiorów do I wojny światowej. Dostęp do tych zasobów zależy tylko od dobrej woli władców Kremla.

Milion obywateli Rzeczypospolitej zostało dotkniętych bezpośrednią przemocą wojskowych rządów Rosjan. Zauważa Pan również, że doprowadziły one do tworzenia w Polsce dwóch wrogich sobie obozów społecznych, szlachty i chłopstwa. W jakim zakresie, jeśli chodzi o skutki, Królestwo Polskie Romanowów istnieje do dziś?

„Divide et impera”, to zasada stara jak świat, toteż Rosjanie nie tylko świadomie, ale wręcz cynicznie stosowali ją w Polsce. Uwłaszczenie chłopów w Królestwie miało miejsce w 1864 r. – najpóźniej w Cesarstwie Rosyjskim (1861) i Europie Środkowej. Wiadomość o uwłaszczeniu w Rosji dotarła do polskich włościan bardzo szybko i stała się podstawą licznych ludowych wystąpień. Carska administracja odpowiadała, że władze chciałyby ją przeprowadzić, ale niekończące się niepokoje i demonstracje w Warszawie, to uniemożliwiają.

Demonstracje w Warszawie organizowane były przez uczącą się i studiującą tu młodzież, głównie pochodzenia szlacheckiego, przykładem jest Leon Frankowski z Podlasia, w przyszłości (1863) komisarz Rządu Narodowego w województwie lubelskim. W wielkim uproszczeniu: z jednej strony polski lud, z drugiej – polska szlachta, która przeszkadza carowi przeprowadzić reformy agrarne w Polsce.

Aleksander II 2 marca 1864 r. podpisał w Petersburgu cztery ukazy dotyczące spraw włościańskich. Lud z wdzięczności sfinansował budowę pomnika Aleksandra II na Jasnej Górze w Częstochowie oraz wzniósł liczne kaplice na terenie całego kraju, m.in. istniejącą do dziś kaplicę w Kozienicach. Do 1915 r. lud był podporą Tronu.

W wyniku carskiej reformy wiele rodzin szlacheckich zbankrutowało i przeprowadziło się do miast, tworząc liczną grupę (warstwę) społeczną określaną mianem inteligencji. Od tej chwili, w wielkim uproszczeniu, funkcjonowały dwie zantagonizowane części polskiego społeczeństwa: inteligencja („wykształciuchy”) oraz lud, w znakomitej większości niepiśmienny.

Obecnie, w III RP, niektórzy przywódcy polityczni świadomie i oficjalnie dzielą Polaków na „wykształciuchów” i „prawdziwych Polaków”, zgrupowanych pod sztandarami najliczniejszej polskiej partii. Jej wyborcy mieszkają głównie we wschodniej części naszego państwa. Dziwnym trafem stopień „wyszczepienia” przeciw Covid-19 najwyższy jest wśród „wykształciuchów”, a najniższy na wschodnich rubieżach Polski. Uważam, iż fakt ten jest jednym ze śladów wdrażanej przez dziesiątki lat przez Rosjan dewizy: „Divide et impera”.

Przedstawia Pan opinię pewnego autora pamiętników, wedle którego „W Rosji więzienia istnieją na to, aby tym, co nie zostali zamknięci, wydawało się, iż są na swobodzie”. Jaki był właściwie stosunek Polaków do rosyjskiego panowania?

Stosunek Polaków do rosyjskiego panowania, szczególnie w okresie 1864-1915, był pragmatyczny. Polscy włościanie chwalili cara i byli mu wdzięczni. Do dnia dzisiejszego zachowało się powiedzenie: „nie było to jak za cara”, gdyż znacznej grupie ludności wiejskiej zdecydowanie polepszyły się warunki życia. Bezrolni, lub małorolni migrowali do miast, tworząc zalążki „klasy robotniczej”.

Wielkie majątki ziemskie szybko się modernizowały (lub bankrutowały), w wyniku czego rosła produkcja rolna i dochody właścicieli. Inteligencja, czyli głównie potomkowie dawnej szlachty, stworzyli koncepcję nazywaną „pozytywizmem”, a więc pracy u podstaw i pokojowego współistnienia z zaborcą.

W bardzo nielicznych kręgach polskiego społeczeństwa w Królestwie Polskim dojrzewała myśl walki o niepodległość. Przegrane trzy kolejna powstania narodowe, stanowiły bardzo mocny argument na „nie”. Pierwszym sygnałem na rzecz niepodległości, była rewolucja 1905-1907.

Sygnałów tych nie odczytywało tak całe społeczeństwo. Gdy w sierpniu 1914 r. wybuchła I wojna światowa, tłumy warszawiaków rzucały kwiaty pod kopyta „naszych” kozackich formacji, „których tak bardzo boją się Niemcy”. Dopiero klęski Rosji i rewolucja bolszewicka spowodowały w Królestwie popularność Polskiej Organizacji Wojskowej i zdecydowanych działań na rzecz odzyskania Niepodległości. Przy czym działania na rzecz zrzucenia jarzma niewoli osiągnęły bardzo wysoki poziom we wszystkich trzech zaborach, co przesądziło o sukcesie.

W książce znajdujemy fragment depeszy z 1852 r., której autorem jest Neill S. Brown, poseł Stanów Zjednoczonych w Rosji: „Wśród Rosjan panuje dziwny przesąd, mówiący, że ich przeznaczeniem jest władać światem”. Czy ten „dziwny przesąd” nie wskazuje na „pozaeuropejski” rys rosyjskiej mentalności? I na ile on jest żywy?

Nie tylko Neill S. Brown, ale bardzo wielu obserwatorów dostrzegało i dostrzega ponadczasową i ponad ustrojową cechę Rosjan, jaką jest powszechne przekonanie o swojej nadzwyczajnej waleczności i przeznaczeniu do rządzenia światem.

Uważam, że po załamaniu tego państwa w okresie rządów Gorbaczowa, a później Jelcyna, obecny prezydent odzyskuje powoli utraconą przez Rosję pozycję. Moim zdaniem, nasze problemy z Białorusią będą się tylko pogłębiać, gdyż stanowią element długofalowej polityki dawnego imperium Romanowów, którą kontynuują kolejni lokatorzy Kremla, niezależnie od wyznawanej doktryny polityczno-ustrojowej.

Rozmawiał: Bogusław Mazur

Lech Królikowski, Polskie królestwo Romanowów, Wydawnictwo Warszawskie, s. 291, Warszawa 2021. Publikacja została dofinansowana ze środków Samorządu Województwa Mazowieckiego.

Na kanale YouTube Fundacji im. XBW Ignacego Krasickiego można obejrzeć zapis wieczoru autorskiego prof. Lecha Królikowskiego, zorganizowany w ramach cyklu „e-Spotkania z książką w Galerii Delfiny”.