W jakim kraju 64 proc. osób z wykształceniem średnim, a aż 83 proc. z niepełnym wyższym czytało więcej, niż siedem książek rocznie? W Polsce. Tyle że pół wieku temu. W 1972 r. Biblioteka Narodowa rozpoczęła regularne badania czytelnictwa i taki wynik przyniosło pierwsze badanie. Dzisiaj jesteśmy na przeciwległym biegunie. Chociaż formalnie mamy pięć razy osób z wykształceniem wyższym. I nie ma ani zbytniej chęci, ani pomysłu, by spadek czytelnictwa zatrzymać.

Marcin Rosołowski
wiceprezes Zarządu Fundacji im. XBW Ignacego Krasickiego

W roku 2020 42 proc. badanych deklaruje – uwaga – że w ogóle czyta. Mniej niż połowa społeczeństwa. A i tak jest to najlepszy wynik od roku 2014. Najchętniej sięgamy (ponoć) po książki Remigiusza Mroza, Stephena Kinga i Olgi Tokarczuk. O ile od biedy w dwa pierwsze nazwiska można uwierzyć, to noblistka wedle wszelkiego prawdopodobieństwa jest wymieniana, bo… jest świeżą noblistką. Bo jest o niej głośno. Cóż, jeśli taki snobizm ma zachęcić kogoś do tego, by po książkę pani Tokarczuk sięgnąć, to zasługuje na błogosławieństwo.

A wracając do statystyk – zaledwie 10 proc. respondentów zadeklarowało, że czyta rocznie co najmniej siedem książek. Komentować nie trzeba.

Co roku Biblioteka Narodowa ogłasza wyniki badań czytelnictwa i od kilkunastu lat co roku słychać narzekania. I konkluzję, że Polaków powinno zachęcać się do czytania. W rezultacie mamy garść telewizyjnych reklam, zachęcających do czytania dzieciom, archaiczne i sztywne imprezy w rodzaju narodowego czytania tego i owego… I na tym koniec. Brak programu, brak całościowego spojrzenia na problem. Brak zrozumienia tego, że do czytania trzeba wychowywać od najmłodszych lat.

Zwalanie wszystkiego na Internet jest wygodne, ale i nieprawdziwe. Książka dzisiaj to nie tylko książka papierowa. To również e-booki, to różnego rodzaju zasoby cyfrowe. Książki tańsze, niż w wersji tradycyjnej, niezajmujące półek w szczupłych mieszkaniach. Trzeba zachęcać także do takiej formy obcowania z lekturą – dla wielu osób, zwłaszcza z młodszych generacji, wygodniejszej i bardziej atrakcyjnej.

Młodzi nie rozumieją potrzeby czytania, wielu z nich sięga po książkę pod przymusem. Lektury szkolne, zamiast zachęcać do własnych poszukiwań czytelniczych, skutecznie odstraszyły wiele osób od przygody z książką.

Budujemy wielkie projekty edukacji patriotycznej, nauczania o dziedzictwie Jana Pawła II (prawa strona), edukacji równościowej czy nowego spojrzenia na historię (lewa strona). Niestety, jeśli nadal książka będzie odstraszać, zamiast ciekawić, nie przyniesie to żadnego efektu, oprócz tego obliczonego na doraźny polityczny zysk. Dlatego najpierw odróbmy straty i cofnijmy się do tego, co było przed półwieczem, a potem snujmy mocarstwowe plany. Tylko do tego trzeba trzech elementów: woli, długofalowej strategii i odłożenia na bok ideologicznych sporów. Mam niestety wrażenie, że w roku 1972, w głębokim PRL-u, byłoby o to znacznie łatwiej, niż obecnie.

Marcin Rosołowski

Wiceprezes Zarządu Fundacji im. XBW Ignacego Krasickiego