Ignacy Krasicki tak bardzo zrósł się z Warmią, że mało kto wie, że pochodził z zupełnie innych stron. Nie ma sensu jednak temu się dziwić ani tym bardziej zżymać. Na Warmii spędził najlepsze lata swego życia, poświęcił jej wiele energii i tam też powstały jego słynne dzieła literackie. Skojarzenie jest więc oczywiste i prawidłowe.
Piotr Gursztyn
Ur. 1970, dziennikarz, historyk, publicysta. Absolwent Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. Autor m.in. „Rzezi Woli” (2014), „Ribbentrop-Beck. Czy pakt Polska-Niemcy był możliwy?” (2018). Kawaler Srebrnego Krzyża Zasługi za zasługi na rzecz upamiętniania prawdy o najnowszej historii Polski (2017). Fundator Instytutu Staszica.
Arcypasterz bogatej diecezji
„Książę poetów polskich” sam chętnie podkreślał swoją więź z Warmią, a konkretnie to, że był biskupem warmińskim. Sam nawet wybrał sobie charakterystyczny pseudonim literacki – X.B.W., czyli „Książę Biskup Warmiński”.
W tamtym czasie było czym się chwalić. Biskupstwo warmińskie nie dość, że należało do jednej najbardziej bogatych i tym samym dochodowych godności kościelnych w Rzeczpospolitej, to jeszcze wiązało się z władztwem świeckim. Biskup miał pod sobą Dominium Warmińskie, gdzie dzierżył pełnię władzy tak duchownej jak i świeckiej. Warmia przy tym, jeszcze od czasów krzyżackich, cieszyła się sporą autonomią administracyjną i prawną, więc de facto była quasi-państwem podległym zwierzchnictwu Rzeczypospolitej. Formalnie nigdy nie została ogłoszona księstwem, więc biskupi nieco prawem kaduka nazywali się książętami, ale w rzeczywistości mieli tak silną pozycję, że właściwie nikt nie kwestionował tego uzurpowanego tytułu.
Nie dziwi zatem, że młody niespełna trzydziestoletni Ignacy Krasicki rozpoczął z poparciem króla Stanisława Augusta starania o warmińską inwestyturę. Warmią w tym momencie rządził bp Adam Grabowski – znakomity administrator, świetny gospodarz, mecenas sztuki, a przy tym silna osobowość. Miał upatrzonego innego kandydata na następcę, skądinąd swojego krewnego, ale uległ namowom króla Stasia. I tak Ignacy został kanonikiem warmińskim i koadiutorem z prawem następstwa.
Po śmierci bp. Grabowskiego Ignacy został arcypasterzem warmińskiej owczarni i władcą Dominium. Był rok 1767, a on miał 32 lata. Nie parał się wtedy jeszcze twórczością literacką, nie licząc okazyjnie wydanych zbiorów kazań. Chyba miał inny plan na życie. Jego debiut literacki to rok 1774. Co stało się w tak zwanym międzyczasie? Pierwszy rozbiór Polski, a Warmia została anektowana przez Prusy. Tak więc Ignacy tylko przez pięć lat nacieszył się prawie suwerenną władzą nad Dominium, bo w istocie Korona Polska nie wtrącała się w jego warmińskie sprawy.
Dobre życie pod pastorałem
Tu należy kilka zdań poświęcić na przedstawienie fenomenu Warmii. Jej granice administracyjne i władztwo biskupów funkcjonowały jeszcze od czasów krzyżackich – od przełomu wieków XIII i XIV. Z biegiem lat i miejscowe duchowieństwo i ludność przyzwyczajała się coraz bardziej do swojej odrębności, a tym bardziej swych praw i swobód. Proces ten wzmocniła w sposób niebywały Reformacja. Całe otaczające Warmię Prusy Książęce przeszły na luteranizm. Krótki odcinek granicy od zachodu – między Fromborkiem i Elblągiem – który łączył Warmię z Rzecząpospolitą również dotykał obszarów, które stały się protestanckie. Tak więc ostała się katolicka wyspa w protestanckim morzu. Jednocześnie urzędy kościelne diecezji warmińskiej przyciągały wybitne jednostki – od kanonika Kopernika poczynając. Biskupem warmińskim bardzo chciał zostać wybitny włoski humanista Eneasz Sylwiusz Piccolomini, późniejszy papież Pius II (król Kazimierz Jagiellończyk go nie wpuścił). Biskupami warmińskimi byli Stanisław Hozjusz, Jan Dantyszek, Marcin Kromer, szereg mniej znanych, ale też wybitnych postaci z szeregów polskiej magnaterii. Ignacy Krasicki zamyka galerię tych wielkości. Dodajmy tu fakt utworzenia przez Hozjusza w Braniewie – wówczas największym mieście Warmii, ważnym porcie hanzeatyckim – kilku szkół jezuickich. Przez cały okres swojego istnienia, aż do kasaty zakonu jezuitów w końcu XVIII w., uważane były za placówki prestiżowe i przyciągały uczniów z całej niemal Europy. Obok uczniów z Korony i Litwy uczyły się tam rzesze Niemców, Szwedów, Duńczyków, Szkotów, Anglików, Węgrów. Także dwaj stryjowie Ignacego – kasztelanice chełmscy Wincenty i Karol Krasiccy pobierali tu nauki. Niewykluczone, że opowieści stryjów o bogatej Warmii mogły mieć wpływ na motywacje zdolnego i ambitnego bratanka.
Mimo wojen i rolniczego charakteru swej gospodarki Warmia była bogatym kraikiem. Świadectwem tego są do dziś zachowane okazałe warmińskie kościoły. Nawet te wiejskie są niekiedy bardziej okazałe niż niejedna miejska fara na Mazowszu, czy we wschodniej Polsce. Dzisiaj skądinąd to niemalże przekleństwo obecnych władz kościelnych archidiecezji warmińskiej. Tutejsza wieś wyludniła się i zestarzała się, więc gros kościelnych dochodów idzie na próby ratowania tego arcybogatego dziedzictwa. Ale w czasach Ignacego było inaczej. Warmią rządzili duchowni, ale była ona krajem bogatych chłopów. W 1772 r. szlachta stanowiła zaledwie 1 proc. ludności Warmii, czyli niespełna tysiąc osób na 96 547 mieszkańców. Wprawdzie ten jeden procent posiadał 11 proc. ziemi, ale to i tak było mniej niż udział własności wolnych chłopów. Ci posiadali 16 proc. Bogate duchowieństwo, wsparte przez zamożne chłopstwo, było szczodrym mecenasem. Jak eleganckie bibeloty w pofałdowanym warmińskim zielonym krajobrazie wyglądają zachowane do dziś barokowe świątynie odpustowe. Najokazalsza z nich to oczywiście Święta Lipka. Ale też jej kopia, czyli Krosno pod Ornetą. Oprócz tego Stoczek Klasztorny, słynny z tego, że był miejscem uwięzienia prymasa Stefana Wyszyńskiego. Dalej Głotowo, Chwalęcin, Międzylesie, Tłokowo, Święty Krzyż w Braniewie i sanktuarium Podwyższenia Krzyża Św. Lidzbarku. To wszystko na obszarze niewielkim – 4.250 km kw., które w XVIII w. zamieszkiwało mniej niż 100 tys. mieszkańców.
„Unterm Krummstab ist gut leben” – mówi niemieckie przysłowie. Oznacza ono to, że pod pastorałem dobrze się żyje. Powstało z doświadczeń funkcjonowania licznych w Rzeszy księstw duchownych, których władcy łagodniej traktowali swych poddanych, mniej chętnie prowadzili wojny, nie popadali w zbędne ekstrawagancje i tym samym pozytywnie oddziaływali na dobrobyt ludu. Ślady tego mamy też w Polsce. W końcu łowiccy Księżacy swą odrębną kulturę i odnotowywaną wcześniej większą zamożność zawdzięczali temu, że żyli we władztwie arcybiskupów gnieźnieńskich. Do dzisiaj w dawnych biskupich miastach takich jak Kielce, Łowicz, Iłża czy Pułtusk widać ślady dawnej zamożności i ciekawsze zabytki, czego nie da się powiedzieć o ośrodkach, które miały innych panów.
Na Warmii to zjawisko było jeszcze bardziej widoczne. Można rzec, że Warmia była zaprzeczeniem tezy Maxa Webera o ekonomicznej wyższości protestantyzmu nad katolicyzmem. W XIX w. katoliccy chłopi z Warmii, nie chcąc rozdrabniać swoich wielkich kilkułanowych gospodarstw dla młodszych synów kupowali ziemię kilka czy kilkanaście kilometrów dalej na zamieszkałym przez protestantów obszarze dawnych Prus Książęcych. Skala tej ekspansji była tak duża, że w całkiem sporej liczbie wsi, graniczących z Warmią historyczną, katolicy majoryzowali swą liczbą protestanckich tubylców.
Dobra ręka do współpracowników
Ignacy przybył na Warmię w dobrym momencie, a na dodatek otoczył się dobrymi współpracownikami. Wśród nich wybijał się „oddziedziczony” po bp. Grabowskim nadzwyczaj sprawny administrator diecezji kanonik Tomasz Szczepański. Można go nazwać, obok bp. Grabowskiego, jednym z ojców warmińskiego cudu gospodarczego lat sześćdziesiątych XVIII w., czyli sprawnej odbudowy po rabunkach czynionych przez wojska rosyjskie i pruskie walczące ze sobą w czasie Wojny Siedmioletniej. Bogata, ale bezbronna Warmia, wraz z całą Rzeczpospolitą, właśnie wtedy stała się „karczmą zajezdną” obcych wojsk. Tuż przed objęciem władzy przez Ignacego na Warmii została ogłoszona tzw. Ordynacja Krajowa, czyli coś w rodzaju gospodarczej konstytucji. Jej zapisy z pewnością przyprawią o palpitację serca dzisiejszych wolnorynkowców, a będą z kolei miodem na serca zwolenników interwencjonizmu. Krótko mówiąc bp Grabowski z kanonikiem Szczepańskim bardzo szczegółowo uregulowali działalność gospodarczą ludności, a zwłaszcza chłopów. Przez nakazy – czyli obowiązek uprawy określonych roślin, urządzania sadów oraz pasiek i przez zakazy – głównie ograniczenie dozwolonego areału uprawy lnu. W owym czasie ta włóknodajna roślina przynosiła wielkie dochody, co sprawiało, że warmińscy chłopi przekształcali swe pola w monokulturę. Władze obawiały się skutków dekoniunktury oraz zagrożeń dla bezpieczeństwa żywnościowego, zatem zarządziły dywersyfikację upraw. Na pociechę dla wolnorynkowców trzeba dodać, że odbywało się to jednocześnie w warunkach niskiego obciążenia fiskalnego. W każdym razie system Grabowskiego zadziałał, a jako że szybko zmarł jego beneficjentem stał się nowy biskup. Krasicki tego nie zmarnował. Swoistą laurką były raporty pruskich komisarzy zaborczych, którzy skonstatowali, że rolnictwo Warmii jest w takim stanie, że niczego w nim nie trzeba poprawiać.
Biskup Ignacy był władcą kraju nie tylko zamożnego, ale i spokojnego. Wynikało to z spójnego charakteru ludności. Kraj jednorodny religijnie – tylko katolicy. Protestanci nie mogli mieszkać dłużej niż rok. Anegdota mów, że mieszkało ich całkiem sporo, tylko, że w każdy Nowy Rok wyjeżdżali za kordon graniczny i potem wracali. Zapewne były takie przypadki, ale w rzeczywistości ludność była homogeniczna. Pod względem etnicznym dominowali Niemcy. Polacy stanowili maksymalnie trzecią część ludności i dominowali w południowej części Warmii. Wtedy jednak ten podział nie miał większego znaczenia i nie generował zauważalnych konfliktów. Po pierwszym zaborze wielu Warmiaków niemieckojęzycznych wolało uciec przed pruskim fiskalizmem i groźbą wieloletniej służby wojskowej na teren Rzeczypospolitej. W latach osiemdziesiątych XVIII w. Warmiacy stanowili 15 proc. osób, które uzyskały prawo miejskie w Warszawie. Takim emigrantem z Warmii był niejaki Pohl spod Reszla, ojciec słynnego poety Wincentego Pola. Przy tej okazji warto dodać, że erudyta Krasicki nigdy do końca nie opanował jęz. niemieckiego. Pisał po polsku, komunikował się ze światem po francusku i nikomu to nie przeszkadzało. Niemiecka ludność Warmii nie uważała polskich biskupów, choć ci pochodzili z innych stron, za obcych tyranów.
Na Warmii do dzisiaj sporo jest miejsc, które są bezpośrednią pamiątką po „księciu poetów”. To oczywiście zamek w Lidzbarku, gdzie dzisiaj na jego podzamczu rozlokował się hotel o nazwie „Krasicki”. Tam jednak nie zachowało się barokowe skrzydło zamku, które było właściwą rezydencją biskupów. Gdy był jeszcze kanonikiem katedralnym to we Fromborku zamieszkał w kanonii św. Pawła Apostoła. Zatrzymywał się w niej też później jako biskup. Fromborskie kanonie to okazałe pałacyki, a w XVIII w. były komfortowymi i całkiem wykwintnymi rezydencjami. Ocalały do dzisiaj, ale po licznych spustoszeniach prezentują się obecnie raczej skromnie. Są zajmowane przez różnego rodzaju instytucje – przedszkole, Caritas, itp. Jedna stoi opuszczona i chyli się ku upadkowi – niestety jest to właśnie kanonia św. Pawła. Fromborskie Muzeum Kopernika uratowało z ruiny piec kaflowy, przy którym Ignacy mógł się ogrzewać, bowiem opatrzony jest datą 1784. W muzeum jest też żeliwna płyta z herbem Rogala rodu Krasickich z tejże kanonii. Co ciekawe płyta pochodzi z pocz. XIX w., więc została umieszczona nie jako znak rodowej dumy, ale memorabilium przypominające słynnego mieszkańca kanonii św. Pawła.
Jak wiadomo Ignacy lubił wygodne życie. Z rozmachem urządzał swoje rezydencje – Smolajny i Lidzbark. Te pierwsze rozbudował już bp Grabowski, a Krasicki stworzył piękny park. Dzisiaj Archidiecezja Warmińska z mozołem odtwarza dawną świetność rezydencji w Smolajnach. Jako ciekawostkę trzeba tu napisać, że część zachowanej do tej pory aranżacji parku to pomysły księcia biskupa. Do takiego wniosku doszli autorzy opracowania konserwatorskiego sporządzonego w 1991 roku. Krasicki lubił Smolajny, była to jego wtedy ulubiona rezydencja. Tam powstało wiele jego utworów. W Lidzbarku pamiątką jest też tzw. Oranżeria Krasickiego – rozbudowany przez niego pawilon ogrodowy zbudowany w pocz. XVIII w. przez innego dobrego gospodarza Warmii bp. Teodora Potockiego. Po niedawnej renowacji Oranżeria pełni funkcję centrum kulturalno-edukacyjnego.
Dobry poeta i kaznodzieja
Mniej znaną pasją, którą Ignacy traktował bardzo serio było ogrodnictwo. Używając dzisiejszego języka „odstresowywał” się pracując w swych ogrodach. Bardzo tym się przejmował, czego śladem są liczne listy, gdzie pisał o pogodzie i jej wpływie na jego ogrody. Zamartwiał się przemarzającymi brzoskwiniami i morelami. Sam skromnie to określił w rymowanych wersach, które zapisał w jednym z listów.
„Nie kunsztowny, nie wspaniały,
Pańskich to przesadów cuda,
Ani wielki, ani mały,
I taki się czasem uda.
Ścieżki kręte, położyste,
Drzewa spore, gałęziste”.
Tak naprawdę to świadectwo fałszywej skromności, bo znane są liczne relacje ludzi, którzy gościli u Ignacego i byli zachwyceni pięknem obu parków – to znaczy ogrodów w Lidzbarku i Smolajnach. Sekretarz biskupa ks. Joachim Kalnassy lepiej chyba opisał ogrodnicze dzieło rąk swego pryncypała.
„Umiał w kształceniu przydać dozoru,
Dzikość zostawić ponurą,
Umiał korzystać z miejsca wyboru,
Sztukę połączyć z naturą”.
Na pobożnej i klerykalnej Warmii bon vivant nie miałby jednak co robić. Lud oczekiwał biskupa gorliwego i wbrew fałszywemu stereotypowi Ignacy przykładał się do swoich duszpasterskich obowiązków. Dbał o to, by osobiście udzielać na terenie całej diecezji sakramentu bierzmowania, co wiązało się z podróżami po całej diecezji. Np. w grudniu 1768 r. wydał okólnik zapowiadający wizytację parafii na styczeń roku 1769 z następującą zachętą: „wszystkich pragnących przyjąć sakrament bierzmowania zapraszamy na wyznaczony dzień wizytacji i zachęcamy ich, aby się godnie i święcie przygotowali na przyjęcie wspomnianego sakramentu”. Np. późniejszy zasłużony dla Warmii biskup Stanisław Hatten, urodzony w 1763 r. wspominał, że był bierzmowany przez biskupa Krasickiego w Braniewie w roku 1779.
Konsekrował też dziesięć kościołów, dwa poświecił i pobłogosławił kamień węgielny pod budowę jeszcze jednej świątyni – w tym konsekrował dwa sanktuaria: w Międzylesiu i Tłokowie, oraz poświęcił jedno sanktuarium – kościół św. Krzyża w Lidzbarku. Bardzo dużo czynności wiązało się z otwarciem Roku Jubileuszowego 1776. Do tego dochodziły wspomniane już wizytacje, przypisana biskupowi służba liturgiczna w katedrze fromborskiej (a pamiętać trzeba, że biskup rezydował w Lidzbarku). Dar literacki przekładał się w pozytywny sposób na zdolność dobrego nauczania z ambony. Krasicki cieszył się opinią dobrego kaznodziei.
W oczach niemieckich historyków
W polskiej tradycji Ignacy Krasicki był oceniany różnie jako człowiek i literat. Nikt jednak nie ujmował mu znaczenia i także krytycy przyznawali mu bardzo ważne miejsce w historii kultury polskiej. Zapewne ciekawe będzie dla polskiego czytelnika to, jaka była recepcja Krasickiego już po rozbiorach w oczach niemieckich badaczy z Warmii. Trzeba tu wiedzieć, że kontynuacją szkół jezuickich w Braniewie było kilka katolickich placówek edukacyjnych. Finalnie jedna z nich – funkcjonująca pod nazwą Liceum Hosianum – na początku XX w. uzyskała status uniwersytecki i jako Akademia Państwowa funkcjonowała do 1945 r. Była to mała uczelnia nadająca stopnie doktorskie głównie alumnom seminariów duchownych w dziedzinie filozofii i teologii. Zatrudniała jednak wybitną kadrę naukową – np. ks. prof. Gottlieb Soehngen, u którego doktorat po wojnie pisał i obronił Joseph Ratzinger. Działała tu też spora grupa historyków regionalistów, których prace nadal są podstawą wiedzy o dziejach Warmii i Prus.
Do Krasickiego mieli stosunek raczej sceptyczny. Np. profesor Hosianum Anton Eichhorn pisał, że Ignacy żył ponad stan i nie dbał o sprawy duszpasterskie. Pierwsze, jak wiemy było prawdą, drugie już nie. Z kolei wybitny warmiński historyk kanonik Franz Hipler, skądinąd przyjaźnie nastawiony do Polaków, członek PAU w Krakowie, miał za złe „Myszeidę”. Negatywnie ocenił antyklerykalizm tego utworu. Ks. Hipler żył w czasach Kulturkampfu, więc wszystkie ataki na zgromadzenia zakonne źle mu się kojarzyły. Kanonik Eugen Brachvogel objechał Warmię tuż przed I wojną światową szukając portretów biskupów warmińskich – wizerunków przedstawiających Krasickiego znalazł aż jedenaście. Jeden z nich np. zdobił pruski urząd, czyli ratusz w Braniewie.
A prawdziwą ciekawostką jest praca datowana na rok 1945, choć w rzeczywistości wydana w 1944. „Ignatius Krasicki, Dichter und Fuerstbischof als preussischer Untertan (1772-1802). Beitraege zu sejner Biographie”, czyli „Ignacy Krasicki, poeta i książę biskup, jako pruski poddany”. Praca została wydana przez Akademię w Braniewie w informatorze akademickim na semestr zimowy 1944/1945. Jak wiadomo ofensywa sowiecka sprawiła, że semestr się nie odbył, a sama Akademia przestała działać i nie została nigdy ponownie uruchomiona.
Autorem tej ciekawej pracy był Alfons Triller, niemiecki slawista i historyk pochodzący spod Krotoszyna, który pracował wówczas jako docent i lektor jęz. polskiego w Akademii Braniewskiej. To skądinąd ciekawy fakt, że w czasach nazistowskiego rasizmu na państwowej uczelni uchowało się takie miejsce. Niewątpliwie miało to związek z katolickim charakterem Akademii. To znaczy państwo utrzymywało i nadzorowało Akademię (sam gauleiter Prus Wsch. Erich Koch był jej oficjalnym kuratorem), ale jej celem było kształcenie kleru katolickiego (choć świeccy też tu studiowali).
Praca Trillera jest specyficznym pomnikiem swych czasów. Nie jest napisana w duchu nazistowskim, ale w starym pruskim, nacechowanym silnym nacjonalizmem i raczej protekcjonalnym podejściem do Polaków. Już na wstępie autor zaznaczył, że jego intencją było zwrócenie uwagi na przemilczenia ze strony nauki polskiej dobrych relacji biskupa z królem pruskim Fryderykiem Wielkim. Triller podkreślał, że w dziełach X.B.W. nie pojawiał się negatywny obraz Niemców – przeciwnie Krasicki miał przeciwstawiać niemiecką pilność, zamiłowanie porządku i gospodarczą zapobiegliwość „barbarzyństwu Polaków”. Zacytujmy jedno ze zdań, aby oddać klimat tej pracy: „W porównaniu z wysokim poziomem ówczesnej literatury niemieckiej, twórczość Krasickiego objawia się w mniejszej skali. Aby oddać mu sprawiedliwość, trzeba jednak spojrzeć na jego pozycję w ramach polskiej historii kultury i literatury.”
Owszem, Krasicki ustępuje znaczeniem Goethemu, ale z drugiej strony, gdy spojrzymy na długą listę biskupów warmińskich to, żaden niemiecki biskup nie dorównywał mu swą klasą pod względem znaczenia dla kultury. Było wśród nich sporo dobrych administratorów i ludzi szlachetnych, ale wśród Niemców zasiadających na biskupim tronie Warmii nie było postaci tak wybitnych jak Krasicki, Hozjusz, Dantyszek i Kromer.
Najnowsze komentarze